Większość ludzi wiedzę na temat aut opancerzonych czerpie z filmów akcji, w których najczęściej przedstawiane są wierutne bzdury. Pancerz pojazdu do przewozu osób wymagających ochrony potrzebny jest po to, by zwiększyć szanse przeżycia przy szybkim opuszczaniu strefy zagrożenia. Najważniejsze to mobilność – ktoś, kto myśli, że siedząc w nieruchomym BMW 760Li High Security, jest bezpieczny, myli się. I pewnie zginie.
Tak jak w niemal każdej dziedzinie motoryzacji, i tutaj najważniejsi są dobrze wyszkoleni ludzie. Prowadzenie w kolumnie jadącej z tzw. offsetem – bocznym przesunięciem dla poprawy pola widzenia – ważącego 3,8 t BMW, który toczy się na oponach Michelin PAX umożliwiających jazdę bez powietrza, wymaga precyzji i delikatności. Brutalne obchodzenie się z autem owocuje głębokimi poślizgami, z którymi z trudem radzi sobie ESP.
Instruktorzy uczą, że w razie jakiejkolwiek wątpliwości należy zdjąć nogę z pedału gazu. Nie uratujemy bowiem osoby chronionej, jeśli w podnieceniu wjedziemy w betonowy slup.
Bardzo ważne jest także, by elementy sterujące obsługiwać automatycznie, mając wyćwiczone odpowiednie odruchy. Caspers radzi również, by kierowca ustawiał fotel w najwyższym położeniu – dla poszerzenia pola widzenia. Zawsze trzeba jeździć w pasach bezpieczeństwa. Zapytany o praktyki polskiego BOR-u instruktor uśmiecha się i mówi: „Co panu po ochroniarzu, który szybko może sięgnąć po broń, ale który nie żyje, bo auto w coś uderzyło?”. Trudno odmówić mu racji, toteż pilnie uczę się techniki szybkiego odpinania pasów.
Kolejne ćwiczenia. Na płycie poślizgowej przejeżdżam szybki slalom samochodem BMW X5 Security – choć środek ciężkości leży „nieco wyżej niż w zwykłym tzw. miękkim aucie, możliwa jest bardzo agresywna jazda. To dobra lekcja – trzeba znać możliwości użytkowanego pojazdu. Na przykład modelem X5 można podczas ucieczki opuścić utwardzone drogi i zmierzyć się z trudnymi warunkami terenowymi, uniemożliwiając pościg napastnikom, którzy ścigają nas – miejmy nadzieję – autami osobowymi.
Następne lekcje dotyczą pokonywania zapór i zasadzek. Pełnej koncentracji wymaga omijanie samochodu stojącego w poprzek drugorzędnej drogi połączone z wjechaniem na trawę i powrotem na przyczepny beton. Po kilku próbach udaje się niezawodnie wykonać to zadanie z prędkością powyżej 100 km/h. Kolejne ćwiczenie wiąże się z odpornością psychiczną. Gdy na drodze ograniczonej barierami energochłonnymi typu Armco trafiamy na zasadzkę, właściwą techniką ominięcia strefy ostrzału jest… kontrolowane uderzenie burtą pojazdu w barierę, oparcie się o nią, a następnie
oderwanie od niej w bezpiecznej odległości. Błąd to subtelne celowanie w lukę między zatorem i barierą. Jeśli trafimy w wóz blokujący przejazd, nasze auto wykona piruet. Gdy uderzymy w nie oparci o barierę, tor jazdy naszego wozu pozostanie stabilny, a przeszkodę odepchniemy na bok. To traumatyczne przeżycie, do dźwięku szorowanej bariery trzeba przywyknąć, podobnie jak do uderzenia przenoszonego aż do nadgarstków kierowcy.
Później ćwiczymy zachowanie w sytuacji, gdy pojazd napastnika dołącza do końca kolumny wiozącej dostojnika – ostatni w kolejności samochód ochrony zawraca z użyciem hamulca ręcznego i zaczyna ścigać napastnika uciekającego na wstecznym
biegu. Jeżeli nie zdąży on wykonać tzw. jot-ki i zmienić kierunku jazdy o 180°, goniący go ochroniarz uderza w odciążony na łuku narożnik jego auta (tę technikę ćwiczą amerykańscy policjanci), doprowadzając do obrotu wokół osi pionowej i gwałtownego opuszczenia drogi. Podobne szkolenia prowadzi się w krajach zachodnich także dla policji i innych formacji zajmujących się ochroną obywateli. Na pierwszy rzut oka to dobra zabawa, dopóki nie przypomnimy sobie, że niechlujne wykonywanie ćwiczeń może oznaczać śmierć ochranianych osób. Świadomość ta skłania mnie do pozostania przy zawodzie dziennikarza – do zasłaniania własnym ciałem ludzi, których się czasem nie lubi, trzeba mieć szczególne predyspozycje.