Choć nazwa Sprinter kojarzyć się może z samochodem sportowym, to do furgonu Mercedesa-Benza pasuje dość dobrze. Aby sprint nie zakończył się przedwcześnie, warto zamówić opcjonalny układ ESP.
Mercedes-Benz to nie tylko prestiżowe auta osobowe. To także jeden z największych na świecie producentów pojazdów użytkowych, w tym dostawczych. A wśród nich kluczową pozycję zajmuje reprezentant średniej kategorii wagowej – Sprinter. Liczby mówią same za siebie. Przez ponad 10 lat rynkowej obecności model ten kupiło ponad 1,3 min klientów Wystarczy spojrzeć za okno – prawdopodobne, że następną furgonetką przejeżdżającą ulicę będzie właśnie Sprinter.
Przy okazji zmian przeprowadzonych pięć lat temu niemiecki producent wzbogacił ofertę systemem ESP – za dodatkową opłatą. Był to debiut tego układu w samochodach dostawczych.
Początkowo opcja ta dotyczyła tylko wersji zamkniętych o dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 t, później także odmian przeznaczonych do zabudowy. Okazuje się, że system ten bardzo się przydaje w pojeździe dostawczym – zwłaszcza takim jak Sprinter. Wynika to przede wszystkim z jego charakteru – różnice w rozdziale nacisków na osie między załadowanym a pustym nadwoziem są dość duże, co znacznie utrudnia przewidywanie zachowania się samochodu. Sytuację może jeszcze pogorszyć niechlujne rozmieszczenie towarów, np. tylko przy jednej burcie. W dodatku Sprinter ma tylny napęd i przy małym obciążeniu napędzane koła łatwo wpadają w poślizg. Po części to zasługa solidnego silnika. Moc 130 KM i maksymalny moment obrotowy 300 Nm przy krótko ze-stopniowanej skrzyni biegów gwarantuje przyzwoite przyspieszenia. W końcu nazwa do czegoś zobowiązuje. Niestety, zmiana przełożeń przebiega opornie, mimo nowocześnie wyglądającej krótkiej dźwigni.
Działanie ESP w Sprinterze jest mniej finezyjne niż w autach osobowych. Poślizgi redukowane są gwałtownie, z wyraźnym szarpnięciem. Na śliskiej nawierzchni układ walczy z buksowaniem napędzanych kół i robi to z pewną przesadą. Często lepszy skutek daje odłączenie układu ASR odpowiadającego za tę niedogodność – minimalny poślizg, daleki jeszcze od utraty panowania nad autem, znacznie usprawnia ruszanie spod świateł. Oczywiście gdy przy wyłączonym ASR następuje boczny uślizg, do akcji wkracza ESP. I to jeszcze gwałtowniej.
Dochodzimy więc do sprawy podstawowej – ESP ma pomagać kierowcy w zapanowaniu nad autem, ratować go z niespodziewanych sytuacji, a nie myśleć za niego. Zwłaszcza w ciężkim samochodzie dostawczym. Trzymanie pedału gazu wciśniętego do oporu, gdy pod kołami lód, nigdy nie jest dobrym pomysłem. Podobnie jak szaleństwa na zakrętach. ESP wykorzystuje przecież seryjny układ hamulcowy. Nawet tak wydajny jak w Sprinterze (cztery tarcze, z przodu wentylowane) nie sprawi jednak cudów.